„Przyjechał po swoją śmierć” jak mawiał ksiądz proboszcz

Antoni Kanty, syn Szymona urodził się w 1901 r. W nawiązaniu do miejsca urodzin mojej babci Apoloni Kanty – kaszubskiej wsi Wiele, hipotetycznie (na podstawie informacji pochodzących z przekazów rodzinnych) zakłada się iż urodził się on w równie małej – co Wiele miejscowości o nazwie Kalisz. W momencie narodzin babci Apoloni (25 listopada 1922 r.) żona Antoniego – Franciszka z domu Erbetowska była nauczycielką w lokalnej szkole, tam też mieszkając (kwatera mieszkalna w budynku szkoły). Być może również po ślubie państwo Kanty mieszkali tam razem, tego dotychczas nie ustalono.

O Antonim wiadomo natomiast iż wyrabiał znakomitą cegłę (mieszkając w dalszym ciągu na Kaszubach). Z tego też względu zostaje zaproszony przez proboszcza parafii w Sztabinie do odbudowy lokalnej świątyni z racji zniszczeń (m.in. ślady po kulach) powstałych w czasie I wojny Światowej. Państwo Kanty wraz z córką Apolonią przenoszą się zatem do miejscowości Kamień, w gminie Sztabin i tu pozostają w osiedleniu. Prawdopodobnie już w Kamieniu rodzi się syn Antoniego Kantego, rodzony brat babci Apoloni – Jan i siostra Helena.
Żona Antoniego umiera młodo (1928 r.), ten żeni się po raz drugi ze Stefanią (ur. w 1900 r.) z czego rodzą się Teresa, Gienia i prawdopodobnie Maryla.

Nie znane są losy rodziny Kantych podczas II wojny światowej. Wiadomo tylko (z przekazów rodzinnych) iż pradziadek działał aktywnie w strukturach Armii Krajowej w stopniu majora.  Hipotezę wzmożonej aktywności konspiracyjnej potwierdzałoby zatrzymanie mjr AK Antoniego Kanty przez Oddziały Armii Czerwonej i UB w Kamieniu, w lipcu 1945 r., gdyż dużo wcześniej (zgodnie z przyjętą metodologią działań jednostki rosyjskiego kontrwywiadu (Smiersz) przygotowywano listy (z danymi osobowymi i adresami aktywnych uczestników AK, za pośrednictwem Gwardii Ludowej/Armii Ludowej i funkcjonariuszy NKGB przekazywano je do Moskwy).

Gdy weszli do wsi Kamień  zabrali Antoniego i wielu innych gospodarzy. Moja babcia, córka Antoniego Apolonia, mimo słusznego już wieku w momencie przekazu tej historii miała w pamięci ten obraz – związanych drutem prowadzili ich…a ona wtedy 23 – letnia dziewczyna, biegła za nimi krzycząc “tato, tato”.

Łącznie szacuje się liczbę zatrzymanych w tej operacji (tzw. Obława Augustowska) na prawie 2000 osób. Zamknięto ich w tzw. obozach filtracyjnych poddając torturom, przesłuchując, przetrzymując skrępowanych drutem kolczastym w dołach zalanych wodą, pod gołym niebem.

Część z zatrzymanych po przesłuchaniach wróciła do domu, jednakże grupę uprzednio wytypowanych 600 osób (na podstawie wspomnianych powyżej list Smierszu, konfidentów) umieszczono w samochodach ciężarowych, wywożąc ich w nieznanym kierunku. Jednym z hipotetycznych miejsc wywozu i rozstrzelania są podobno okolice Grodna.

Na pamiątkę ofiar mordu w tzw. Obławie Augustowskiej w Gibach utworzono symboliczny grób z krzyżem, z głazami na których wyryto nazwiska rozstrzelanych, rokrocznie odbywają się tu uroczyści ku czci pomordowanych. Faktycznego grobu 600 osób zabitych wtedy przez Armię Czerwoną i UB do tej pory nie odnaleziono.

Z informacji mi wiadomych względem osób poszkodowanych w wyniku mordu (rodziny, dzieci) babcia Apolonia Kanty była uczestniczką w sprawie sądowej w Polsce (Augustów), gdzie jako winnych mordu uznano agresora radzieckiego i polskie władze komunistyczne.

 Marcin Bartłomiej Olszewski, prawnuk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *