Dlaczego rycerze Kościesze nie zabili biskupa Magnusa podczas mszy w 1143 roku? Rodzinna historia z duchownym który nie istniał.

W niektórych źródłach zawarte są zapisy iż Kościesze to ród którego przedstawiciele dawno temu zabili pod Nysą biskupa wrocławskiego Magnusa, na domiar złego mieli zrobić to w trakcie odprawianej przez niego mszy. Co do rzekomego faktu samego morderstwa, wspomina o tym również Jan Długosz (1415-1480), polski historyk, kronikarz w swojej publikacji „Insignia seu clenodia Regis et Regni Poloniae” (Klejnoty Długosza, koniec XV w.), najstarszym znanym opisie herbów polskich (data powstania 1460-1480). Pośród 71 najstarszych herbów polskich widnieje zapis odnośnie herbu Kościesza jako Strzegomia, cyt. „in campo rubeo sagittam albam, ad fines in duas partes retortam cruce circa retorsionem ornatam defert. Genus Polonicum quod autem episcopum Wratislauiensem, nomine Magnum, apud Nissam occidit; propter illud scelus multiplicacionem in suo germine non suscepit”. Poza opisem herbu jest wzmianka „ród polski, który zabił pod Nysą biskupa wrocławskiego imieniem Magnus; z powodu tej zbrodni z jego nasienia nie wyszło liczne potomstwo”.

W przypadku tego zapisu mamy do czynienia ze wskazaniem rodu, personaliów biskupa (Magnus) i miejsca morderstwa (pod Nysą). Sprawa jak dla Sherlocka Holmes’a czy Herkulesa Poirot. Mamy rzekomą ofiarę, rzekomych sprawców i miejsce rzekomej zbrodni. Bartłomiej (Bartosz) Paprocki (1540-1614), m.in. heraldyk, pisarz, historyk, autor licznych publikacji, w swoim opracowaniu „Herby rycerstwa polskiego na pięcioro ksiąg rozdzielone” (Kraków, 1584 r.) odnotowuje iż cyt. „Piszą wszyscy historycy o przodkach herbu tego, że bywali okrutni, a to dlatego, że zabili Magnusa biskupa wrocławskiego u msze świętej w roku 1143 i dlatego potem drobnieć potem poczęli, ani do rady przyjmowali byli.”

Późniejsi, niektórzy autorzy opracowań cytują za Długoszem. Jeżeli jednak biskup wrocławski Magnus był tak znaną jak na średniowieczne czasy postacią, Bartosz Paprocki wspomina o wielu historykach piszących o Kościeszach jako okrutnych rycerzach – dlaczego jedynym źródłem, który go wymienia są „Katalogi biskupów wrocławskich” („katalog lubiąski: hic videtur falli chorus Wratislaviensis”)? Dlaczego kroniki milczą w sprawie przecież tak rzekomo głośnej zbrodni (przez analogię śmierć biskupa Stanisława)? Mamy kolejne miejsce zbrodni (podczas mszy), dokumenty. I? Czas na rozwiązanie zagadki. Biskup wrocławski Magnus nigdy nie istniał. W dawnych relacjach nastąpiło nieporozumienie. Owszem, był Magnus – komes wrocławski, syn króla Anglii Harolda II (ur. 1051 – zm. po 1109), nie został on jednak zabity przez rycerzy Kościeszów, nie miał z nimi nic wspólnego. Relacje o biskupie Magusie w publikacji Jana Długosza uważa się za zmyślenie. A co z morderstwem biskupa Magnusa podczas mszy świętej na co powołuje się Bartosz Paprocki? Autor publikacji „Herby rycerstwa polskiego na pięcioro ksiąg rozdzielone” posłużył się kopią zapisu Jana Długosza, w której zamiast Nysa („Nissa”) zapisano „Missa” (msza). I tak pomyłka kopisty zrodziła legendę.

Śladami przodków, powstania i początków Olszewa-Przyborowa w gminie Rutki-Kossaki (1437-1470)

Pierwszą publikacją opisującą miejscowość Olszewo-Przyborowo jaka w toku wieloletnich badań nad rodzinną genealogią wpadła mi w ręce, było opracowanie „Zarys historii gminy Rutki od XV wieku do wybuchu II wojny światowej”, autorstwa Janusza Zalewskiego i Leszka Zugaja (wydawnictwo Avalon), które otrzymałem dzięki uprzejmości władz gminy Rutki-Kossaki. W początkowym okresie patrzyłem bezkrytycznie na opis mojego rodowego gniazda, przyjmując za fakt zawarte w opracowaniu informacje. Z biegiem lat, dysponując większym bagażem doświadczeń, informacji, postanowiłem zweryfikować ów materiał, także na podstawie źródeł (na które powołują się autorzy publikacji) i posiadanej we własnym zakresie wiedzy. Nadchodzi zatem czas rozprawy z moim Olszewem-Przyborowem 🙂 Autorzy publikacji wskazują iż wioska powstała w 1437 roku dzięki nadaniu przez księcia Bolesława IV 10 włók ziemi (współcześnie ok. 60 ha) zwanej Przyborowo na rzecz Włosta z Maruszyna. Udzielającym nadania był książę mazowiecki Bolesław IV Warszawski (syn Bolesława Januszowica i księżnej Anny), a proces kolonizacyjny ma potwierdzenie w wielu źródłach naukowych (m.in. publikacja „Osadnictwo drobnego rycerstwa na pograniczu mazowiecko-litewskim w XIV-XV wieku”, autorstwa Łukasza Lubicza-Łapińskiego). Nie przypadkowym jest wielkość nadania – 10 włók ziemi. Jak we wspomnianym opracowaniu pisze Łukasz Lubicz-Łapinski, było to związane z feudalnym prawem rycerskim. W ramach służby wojskowej na Mazowszu, otrzymujący książęce nadanie byli zobowiązani stawiać 1 konnego z kopią z 10 włók ziemi. Brak stawiennictwa oznaczał utratę nadanych uprzednio dóbr. Autorzy „Zarysu ….” co do osoby Włosta z Maruszyna powołują się na publikację „Ziemia łomżyńska do 1529 roku”, autorstwa Czesława Brodzickiego, do której obecnie nie mam jeszcze dostępu. Sama miejscowość Maruszyn – owszem, dawniej była takowa w okolicach Płońska (osadnictwo i przeniesienia na Mazowszu Wschodnim i Podlasiu, szły z terenów Mazowsza Zachodniego). W kolejnej publikacji na którą powołują się Panowie Zalewski i Zugaj („Rodzina: Herbarz Szlachty Polskiej” opracowany przez Seweryna Hrabiego Uruskiego przy współpracy Adama Amilkara Kosińskiego), w tomie 12 jest wskazanie na „pierwszych” potomków rycerzy Kościeszów, Mirzo i Krystyna Mężyńskich herbu Kościesza z sąsiedniego Mężenina, którzy odnotowani w 1465 r., stają się dziedzicami i których potomkowie zaczną nosić nazwisko Olszewski, dając początek rodowi Olszewskich herbu Kościesza. Tu poprawka z mojej strony. W odpisach dokumentów z ksiąg sądowych łomżyńskich z 1465 r. jest Mirzon a nie Mirzo.

Nie są to pierwsi Mężyńscy w Olszewie – Przyborowie. W publikacji „Poczet rodów szlachty polskiej wieków średnich” autorstwa Franciszka Ksawerego Piekosińskiego (wyd. Lwów 1911 r.) w Olszewie Mężyńskich (Mężeńskich) odnotowuje się już w 1462 roku (Andrzej, córka Dorota ze Swiaszkiem z Kłosek). W 1465 roku w Olszewie jest czterech braci – Jakub, wspomniany Andrzej, Mirzon i Krystyn. W „Źródłach dziejowych, tom XVI – Polska w XVI wieku pod względem geograficzno – statystycznym” autorstwa Adolfa Pawińskiego (1895 r.).

Dalej autorzy „Zarysu …” wskazują iż część Olszewskich herbu Kościesza doszła do znacznych stanowisk, „byli licznie rozrodzeni, przeszli na Podlasie” i „stąd w okolicy liczne wioski o tej samej nazwie”. O ile nie neguję faktu przejścia na Podlasie, o tyle z tymi stanowiskami już jest problem. W cytowanej przez panów publikacji Uruskiego występuje Benedykt Olszewski, jednak faktycznie z rodu herbu Ślepowron. Powoływanie się na liczne wioski na bazie Olszewa – Rybałtów nieco nietrafione – też ród Ślepowron. Fakt, w Galicji co dziwne część z nich wylegitymowała się jako … Kościesze. Przeanalizowałem ok. 20 Olszew z obecnych województw mazowieckiego, podlaskiego i warmińsko – mazurskiego i nie ma dowodu na to iż te miejscowości były przenoszone przez ten sam ród Olszewskich herbu Kościesza (przez analogię Kościesze z Mazowsza Zachodniego na Mazowsze Wschodnie). Nazwisko Olszewski ma formę odmiejscową. W poprzednim poście wskazałem jak postępuje proces nazwań w przypadku tego typu miejscowości. Z cytowanych przez autorów „Zarysu …” nie dotarłem również jeszcze do publikacji „Regestr Diecezjów, czyli właściciele ziemscy w Koronie 1783-1784” autorstwa Franciszka Czaykowskiego, na podstawie której wykazuje się (według spisu z XVIII wieku) iż wioska (Olszewo – Przyborowo) była zamieszkana przez drobną szlachtę.

W kolejnej cytowanej publikacji przez panów Zalewskiego i Zugaja „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” autorstwa Filipa Sulimierskiego (1880-1902) w tomie VII jest wzmianka o tym, iż była to wieś drobnej szlachty z 8 domami i 56 mieszkańcami.

W dalszej części opisu miejscowości w „Zarysie ….” wskazane są kolejne fakty statystyczne z 1891 i 1921 r. dotyczące ilości domów, wielkości przeciętnego gospodarstwa.

Pójdźmy zatem nieco dalej niż autorzy „Zarysu ..” W publikacji „Poczet rodów szlachty polskiej wieków średnich” autorstwa Franciszka Ksawerego Piekosińskiego (wyd. Lwów 1911 r.) w 1469 r. w Olszewie odnotowuje się Mikołaja Krystynowicza Mężyńskiego (Mężeńskiego) z Olszewa – niechybnie syn Krystyna, a w 1470 r. Stanisława Mirzonowicza Mężyńskiego (Mężeńskiego) z Olszewa – syn Mirzona. Dalej idąc tym tropem w 1504 r. jest zapis o Wawrzyńcu – synu Marcina z Olszewa i Kościeszy – synu Krystyna. Na podstawie wykazu z metryk parafialnych z gminy Rutki – Kossaki, pierwszą zidentyfikowaną przeze mnie osobą z Olszewa-Przyborowa jest Anna, córka Agnieszki i Wilhelma z ok. 1590 r.

Wszyscy Olszewscy to jedna rodzina(?) na przykładzie gniazda Olszewo – Przyborowo, procesu powstawania nazwiska Olszewski (XV – XVI wiek)

Bieżącym postem rozpoczynam cykl rozważań nad rodzinną genealogią w kontynuacji prac badawczych, z nutą refleksji na bazie osobistych spostrzeżeń i faktów. Tytuł posta nieco przewrotny, moja rodzina mogłaby się obrazić, bo przecież odpowiedź wydaje się oczywista. Czy jednak na pewno? Kiedyś jeden z moich serdecznych znajomych również o nazwisku Olszewski wysnuł taką tezę, rozpoczął organizację zjazdów osób o nazwisku Olszewski. Inicjatywa wedle osobistego uznania, ja jednak przyjmuję pewien dystans do łączenia nas, wszystkich Olszewskich w jedną rodzinę, co więcej, niniejszym, wsadzam kij w moje genealogiczne mrowisko (nie pierwszy i nie ostatni raz, mając już w myślach kolejne „zaskakujące acz prawdziwe rewelacje”) – poddając pod słuszną wątpliwość pochodzenie od jednego przodka Olszewskich nomen-omen z Olszewa – Przyborowa.

Bo jak to właściwie było? Co było pierwsze jajko czy kura? Nazwisko Olszewski czy miejscowość Olszewo – Przyborowo? Nasze nazwisko jest odmiejscowe – pochodzi od miejscowości Olszewo – Przyborowo powstałej w 1437 r. z nadania 10 włók ziemi przez księcia mazowieckiego Bolesława IV Warszawskiego. Zauważmy jednak iż … wśród przyszłych osadników przybyłych na te ziemie, byli np. rodziny, kowal, płatnerz, bednarz – ale wszyscy oni (poza wspomnianymi rodzinami) nie byli ze sobą spokrewnieni. I co się dzieje dalej? Ci ludzie zamieszkują w jednej osadzie, Olszewie-Przyborowie. W drodze różnych spraw życia przemieszczają się po okolicy. Co robią sąsiedzi z pobliskich osad? Widząc mieszkańców Olszewa – Przyborowa, mówią zapewne (dla ułatwienia kojarzenia lokalizacyjnego) – „O, Olszewski idzie”. I tak na przełomie XV i XVI wieku, zaczęto nazywać nas wszystkich – Olszewskimi 🙂 I tych faktycznie spokrewnionych ze sobą i tych nie mających ze sobą (poza wspólnym obszarem zamieszkania) nic wspólnego. Gdyby wówczas były już możliwe badania w ramach genealogii genetycznej doszło by do zaskakującego rozłamu – gdzie ludzie o tym samym nazwisku, z tej samej miejscowości – nie są rodziną. Współcześnie jest to możliwe, dzięki czemu nauka za pomocą wymasu, na bazie kodu genetycznego pomaga nam w ustaleniu wielu kwestii. A zatem zamieszkanie w jednej miejscowości, nazywanie nas tak samo, spowodowało wrzucenie wielu niespokrewnionych ze sobą osób do jednego, rodzinnego worka. I tak już zostało 🙂 Czy współcześnie należy kogoś za to winić? Nie. Przecież nazywający nas Olszewskimi od miejscowości Olszewo – Przyborowo nie zastanawiali się na faktycznymi powiązaniami rodzinnymi osadników. Po prostu tak nazywali wszystkich mieszkańców osady. Przez analogię, za wiedzą mojego powinowatego, Jerzego Jamiołkowskiego, mam podobną sytuację w miejscowości Jamiołki – Piotrowięta, gdzie wszyscy nie byli przedstawicielami jednego rodu. Konkludując Olszewscy w Olszewie – Przyborowie tworzyli osadę zamieszkałą przez przedstawicieli szlachty odwiecznej (potomkowie rycerzy, szlachta zagrodowa) i kogo by w Olszewie – Przyborowie nie zapytać (nawet innego nazwiska), każdy wśród przodków ma Olszewską lub Olszewskiego (w ramach koligacji rodowych). Nie zmienia to faktu iż pierwotni osadnicy nie będący rodziną (poza faktycznie przybyły razem rodzinami), stali się nią w ramach zamieszkania we wspólnym obszarze – Olszewie – Przyborowie. O faktycznym pokrewieństwie decyduje genetyka, stąd dlatego cieszę się z uczestnictwa w projekcie „Masovian Nobility Y-DNA Project”, dzięki któremu z innymi Kościeszami (m.in. Ściborowskimi ze Ścibor, Kołakowskimi z Kołak czy Zambrzyckimi z Zambrzyc), odkrywamy swoją przeszłość na przestrzeni dziejów. Nie jest prawdą, iż wszyscy Olszewscy to jedna rodzina. Nazwisko to nosi w Polsce ponad 44 000 osób, jednak to czy i w jakim stopniu poszczególni Olszewscy są spokrewnieni określają dokumenty, genealogia genetyczna, także w procesie badań nad rodzinną genealogią, które mam przyjemność prowadzić.

Wacek

Pradziadek Wacław Wiśniewski. Z opowieści mamy człowiek o wielkim sercu i spokoju. Pochodził z Mławy, miał rodzeństwo. Był policjantem w Policji Państwowej. Pamiętam jak dziś zdjęcie pokazywane mi przez mamę, mojego pradziadka w mundurze w wysokich butach „na błysk” i z szerokim pasem. W 1916 r. żeni się z Felicją Woyciechowską. Ślub w kościele pod wezwaniem Matki Boskiej Loretańskiej przy ul. Ratuszowej na warszawskiej Pradze. Mieszkają w kamienicy przy ul. Wileńskiej pod nr 29, w której i ja później spędziłem całe swoje dzieciństwo. Pradziadek miał swój rewir na Pradze. Szanował ludzi i był szanowanyOdznaczony przez marsz. Józefa Piłsudskiego. W czasie okupacji jako granatowy policjant – nie zrezygnował ze służby, chciał utrzymać rodzinę, pracować tam gdzie pracował. W tym czasie cudem uratował syna – mojego dziadka Władysława z łapanki. Po wojnie w Policji do przejścia na emeryturę (na marginesie był człowiekiem przedwojennej daty, dla nowej władzy, „do odstawienia”. Cierpliwy wobec „małej Aśki” (tak pieszczotliwie nazywał swoją wnuczkę Joannę Danutę Wiśniewską – moją mamę, córkę Władysława i Leokadii z domu Żmuda). Gdy pozostawiła na talerzu zupy „wianuszek” nie zjedzonych kawałków marchewki, fasolki itd. Mawiał „chodź Aśka” i cierpliwie ją karmił. Jednocześnie z ciężką ręką wobec Władysława, gdy ten przyszedł do domu na lekkim rauszu – szeroki pas szedł ruch, nieważne że Władysław miał ok. 30 lat. Pradziadek był zwolennikiem miru domowego. Zmarł na prostatę. Zawsze w mojej pamięci, w mundurze, krótko ostrzyżony, uśmiechnięty. Takim pozostaniesz …  Marcin Bartłomiej Olszewski

Zobaczyć i umrzeć

To historia, która zdarzyła się w drugiej połowie lat 90 XX w. Byłem wtedy z tatą na tradycyjnej z naszej strony wyprawie ku odkrywaniu naszych miejsc rodzinnych. Będąc w Ełku, podjechaliśmy do Ruskiej Wsi, miejscowość nieopodal. Mieszkała tam rodzona siostra babci Apolloni Olszewskiej – Helena. Przyjechaliśmy. Pamiętam zdjęcie jak obydwie siostry – Apollonia i Helena stały razem, podobne do siebie, jak dwie krople wody. Po krótkiej wizycie z tatą wyjechaliśmy z Ruskiej Wsi. Padał deszcz, jacyś Niemcy z Łotwy podwieźli nas do Ełku. Po powrocie do Warszawy dowiedziałem się, iż …po naszej wizycie, siostra babci Apolloni – Helena …umarła w nocyPo raz pierwszy w życiu zobaczyłem kogoś ze swojej rodziny … po raz pierwszy i … ostatni.  Na zdjęciu dom w Ruskiej Wsi w którym odwiedziliśmy siostrę babci Helenę. Mieszkała tam. Dom ten prawdopodobnie był także miejscem zamieszkania (w bliżej nieokreślonym okresie) rodziców babci Apolloni – Antoniego i Franciszki Kanty wraz z dziećmi – Apollonią, Heleną i Janem.  

Czołgi w „marszu” żałobnym 13 grudnia 1981 r. (2016)

Poranek. Budzi mnie nietypowy odgłos. Jest 13 grudnia 1981 r. Warszawa. Mam 5 lat i nie rozumiem o co chodzi. Ryk dobeigający z balkonu. Wszyscy w domu śpią biegnę na balkon, a tam …. czołgi w ciągu Alei Gen. Świerczewskiego. Mnóstwo czołgów. Jadą sznurem. Mama wstała nie mówiąc mi jednak o powodzie zaistniałej sytuacji. Nieco później przemówienie pana w okularach i mundurze. Bardzo poważne. Nie wiem o czym mówił, ale już zdałem sobie sprawę jako dziecko, że coś jest nie tak. W mediach ciągły, ponury marsz pogrzebowy. W domu milczenie. Nikt mi nic nie mówi. Nie mogę iść do przedszkola, co budzi moje zdziwienie. Jadę z mamą do pracy. Przy trasie W-Z widzę panów w mundurach z karabinami. Milicja, wojsko. Dla 5-letniego dziecka to powód do obawy. Czułem, że coś się stało. Gdzieś przebijało się wyrażenie „stan wojenny”. Wytłumacz to kilkuletniemu dziecku, które nie może iść do przedszkola. Wieczorem śmigłowce nad naszym balkonem, petardy, albo co innego. Zamieszanie. Nie mogę wyjść na balkon. Mogę tylko patrzeć przez okno. Przez dłuższy czas przyjdzie mi widzieć na ulicach czołgi, żołnierzy, milicję … Wiem, że się bałem. Ja … 5 – letnie dziecko. 

Postanowienie Sądu Wojewódzkiego Obława Augustowska

Z Postanowienia Sądu Wojewódzkiego w Suwałkach, II Wydział Karny z dnia 13 lutego 1998 r. w sprawie pradziadka, majora AK Antoniego Kanty zamordowanego w trakcie Obławy Augustowskiej w lipcu 1945 r. „za doznaną krzywdę w związku z zatrzymaniem w lipcu 1945 r. Antoniego Kanty w czasie tzw. obławy przeprowadzonej przez funkcjonariuszy NKWD i UB oraz pozbawieniem go życia, z powodu działalności na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. W świetle przeprowadzonych dowodów, Antoni Kanty, syn Szymona, został zatrzymany w lipcu 1945 r. w miejscowości Kamień w czasie tzw. „obławy” przeprowadzonej przez funkcjonariuszy NKWD i UB. Z akt przeprowadzonego przez Prokuraturę Wojewódzką postępowania, wynika iż obława została przeprowadzona przez dywizję NKWD Smiersz przy akceptacji i pomocy funkcjonariuszy PUBP w Augustowie i Suwałkach oraz delegowanych pododdziałów Ludowego Wojska Polskiego. Główny Prokurator Wojskowy stwierdza iż aresztowano m.in. 592 obywateli polskich. Aresztowanym nie przedstawiono zarzutów, sprawy karne nie zostały przekazane do sądów a dalsze ich losy są nieznane. W świetle powyższego należy przyjąć, iż Antoni Kanty działał na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego, co potwierdzili także świadkowie. Okoliczności jego zaginięcia wskazują na to, iż z tego powodu został on pozbawiony życia”.

Żmudowie w Auchwitz – Birkenau

Dotychczas – przed uzyskaniem informacji z Archiwum PMAB dysponowałem wiedzą na temat transportu w czasie Powstania Warszawskiego z kamienicy przy ul. Kaczej 6 w Warszawie 3 osób – babci Leokadii Żmudy, prababci Dionizy Żmudy oraz siostry cioctecznej mojej mamy Alina (z męża późniejsza Zdybska). W chwili zatrzymania babcia Leokadia miała 29 lat, prababcia Dioniza – 68, ciocia Alina – 14.

Z przeprowadzonej kwerendy wynika iż zostałe one przywiezione transportem ludności cywilnej do obozu już na początku trwania Powstania, bo 12 sierpnia 1944 r., z obozu przejściowego w Pruszkowie. Leokadia otrzymała numer obozowy 85091.

Z przekazów rodzinnych wiem, iż na babci Leokadii prowadzono eksperymenty poprzez podawanie strychniny.  Leokadia przeżyła Auchwitz podobnie jak Dioniza i Alina. Zmarła w 1959 r., kiedy moja mama miała 9 lat. Istnieje prawdpodobieństwo iż odosobniony pobyt w ostatnim okresie życia babci Leokadii ze względów zdrowotnych mógł mieć związek z oddziaływaniem skutków przebywania w obozie koncetracyjnym. 

Pośmiertnie Leokadii Żmuda nadano Krzyż Oświęcimski, który w jej imieniu odebrała córka – moja mama – Joanna Wiśniewska. 

Źródło: Materiały Archiwum PMAB.

numerowe wykazy transportów przybyłych do KL Auschwitz

wykaz nazwiskowy kobiet przywiezionych do KL Auschwitz po wybuchu powstania (mat. RO)

korespondencja dot. Leokadii Żmudy

                                                                                Marcin Bartłomiej Olszewski

24 lata, mundur, strzał w tył głowy

Brat mojego dziadka Czesława, Jan Olszewski, był policjantem w służbie czynnej w stopniu posterunkowego (przodownika). W 1939 r. odbywał służbę w Poznaniu. W momencie wybuchu wojny cofnął się na Podlasie, do swoich.

Zabrali ich bodajże w II połowie września, nie było selekcji – to było ok. 6 300 osób z całej Polski – konkretnie służby mundurowe Policji, Korpusu Ochrony Pogranicza. Przewieźli ich to obozu w Ostaszkowie

W tym samym czasie do więzienia w Twerze (Twerska Kalinińska)przybywa Wasilij Błochin rosyjski funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa, tworzy grupę operacyjną wraz z mjr. Nikołajem Siniegubowem i Michaiłem Kriwienko. (Błochin osobiście zastrzelił Tuchaczewskiego, Zinowiewa, Jeżowa). System zbrodni – skórzany fartuch na mundur (by go nie poplamić), obite skórą drzwi w celi śmierci, szybkostrzelny niemiecki Walter, strzał w tył głowy.

Od 5 kwietnia 1940 r. rozpoczynają się egzekucje – dziadek zostaje przewieziony wraz z innymi do więzienia w Twerze. Rozstrzeliwują po ok. 250 dziennie. tylko w celi śmierci (zważywszy na fakt iż w wielu przypadkach Błochin sam strzelał – mógł być osobistym katem mojego przodka). Następnie transport na letnisko kalinińskie NKWD w pobliżu wsi Miednoje.

W 2000 r. założono tam polski cmentarz wojskowy z tabliczkami rozstrzelanych. Pośmiertnie Jan Olszewski został awansowany na st. posterunkowego. Tabliczka z jego imieniem i nazwiskiem jest w kaplicy Katyńskiej Katedry Polowej Wojska Polskiego w Warszawie.

W chwili śmieci miał 24 lata (1916 rocznik). Na pamiątkę w Jamiołkach i okolicznych wsiach nazywają go Jan Olszewski, zw. Katyńskim.

Cześć jego pamięci, niech spoczywa w pokoju.

Benedykt Olszewski i jego „posłowanie”, w listach z Bogusławem Radziwiłłem

Benedykt Olszewski w II połowie XVII w. piastował godność pisarza grodzkiego brańskiego. Uczestniczył również jako poseł w sejmach (m.in. elekcyjnym w 1669 r.), jak również w wielu sejmikach, ponadto jako komisarz w Trybunałach Skarbowych, dochodząc do godności podczaszego bielskiego w 1681 r. 

Poniżej prezentuję fragmenty listów w ramach korespondencji z Bogusławem Radziwiłłem z relacji sejmowych, sejmikowych. 

  • Fragment listu Benedykta Olszewskiego do Bogusława Radziwiłła Radziwiłła z Kiersnowa, 25 lipca 1668 r., cyt. „Sejmik tu nasz nadzwyczaj odprawił się spokojnie, bo bytność pana Cześnika Wielkiego Księstwa Litewskiego pogodziła concurrentów do poselstwa i stanął tedy sam z panem chorążym obaj zgodnie obrani”.
  • Fragment listu Benedykta Olszewskiego do Bogusława Radziwiłła Radziwiłła z Kiersnowa, 21 lutego 1665 r., cyt.„od nas zaś (zostali posłami) pan podkomorzy i pan chorąży, a pana pisarza omyliła nadzieja, bo się też wczesniej nie starał confidendo cale mentis suis, że go ta functia minąć nie miała, aż się inaczej stało, czego barzo żałujemy (…)”.
  • Fragment listu Benedykta Olszewskiego do Bogusława Radziwiłła Radziwiłła z Kiersnowa, 9 lutego 1667 r., cyt. „Concursem poselstwa mieliśmy niemało, ale niespodziewany gość pan cześnik rozwadził wszystkich, obraliśmy go tego z panem pisarzem ziemskim”.