Ciocia Marta Roratowska

Ciocia Marta Roratowska. Uczęszczając do przedszkola po raz pierwszy w życiu miałem przyjemność poznać siostrę rodzoną mojej babci Leokadii Żmudy (po kądzieli) – Martę Roratowską z domu Żmuda. Każde spotkanie z ciocią mojej mamy było czymś niezwykłym. Ciocia Roratowska była przed wojną właścicielką sklepu z kapeluszami w Siemianowicach Śląskich. Nie wiem dlaczego tam drogi zawiodły ciocię (rodzina Żmudów po mamie pochodzi z Mazur). W Warszawie mieszkała w kamienicy na ulicy Piotra Skargi (dzisiejszy Targówek), u schyłku życia w bloku na Bródnie z synową, wnuczką, jej mężem i prawnukiem. Zawsze śmiała się iż pierwszą wojnę światową przeżyła, drugą wojnę światową przeżyła, to i komunizm przeżyje. Ujmowała mimo starszego wieku nienaganną prezencją, kulturą, którą „zarażała” wszystkich. To ona sadzała mnie przed pianinem, cieszyła się, iż w wieku przedszkolnym uczęszczam do szkoły muzycznej. Zwracała uwagę na zasady kindersztuby przy stole i zapoznaniu towarzyskim (ukłon, pocałunek damy w rękę, dostawienie nogi). Bardzo wiele cioci Roratowskiej zawdzięczam. Kobieta XIX w. dla której świat współczesny PRL był prosty, pozbawiony szarmancji, z przewagą chamstwa. Bardzo Ci ciociu za wszystko dziękuję.

Marcin Bartłomiej Olszewski herbu Kościesza

21 luty roku Pańskiego 2010

Dom

Dom. Mieszkałem w kamienicy czynszowej z 1896 r. na czwartym piętrze. Na tyłach mur zamykający podwórzec – studnię, w oddali kamienice Żyda Żółtka od frontu ulica Wileńska, po której niegdyś jeździł wóz żelazny z koniem pociągowy (tramwaj konny), następnie – po wytyczeniu torów tramwaj elektryczny. Prostactwo wobec murów i otoczenia wykazywali kozacy z patroli pieszych w czasie zaborów lejący w rozkroku gdzie popadnie – ot, dzika swałocz. W parterach jatki żydowskie, na piętrach mieszkania do których wiodła brama drewniana. Kto późno zachodził kołatką dawał znać dozorcy, złocisza w dłoń i ku pokojom swym. Dwie klatki do nas prowadziły od przodu drzwi dwuskrzydłowe z rzeźbami po bokach i wyrytą datą 1896 na progu (datę ktoś potem skuł, rzeźby ukradł – ot, nie tylko kozacka swałocz), szerokie schody nakryte czerwonym dywanem, każde drzwi dwuskrzydłowe z rzeźbieniami. Od podwórza klatka dla służby, gospoś, bardziej kręte, wąskie schody, także oświetlone. Poznawałem świat z ciociami z rodu Sapiejewskich (ciocia Maryla i ciocia Hanna), z rodziny prababci Felicji Wiśniewskiej de domo Woyciechowskiej.
Wnętrze. Pokoje wysokie, w salonie stał kredens, ciemne drewno, na główne ścianie obok siebie portrety babci Leokadii Wiśniewskiej de domo Żmuda i dziadka Władysława Wiśniewskiego (rodzice mojej mamy Joanny Danuty Wiśniewskiej – przyp. autora). Lekki skrzyp klepki podłogowej, tu ciocie stawiały pasjanse, grywały w karty. Czas odmierzał zegar stojący z przeszklonymi drzwiami. Pokoje ogrzewane piecami z białych kafli o żeliwnych okuciach, klamki w drzwiach w kolorze złotawym.
W kuchni kuchnia z początku kaflowa z czterema paleniskami i pogrzebaczem. Pamiętam imbryk i zapach herbaty, gdzie w przódy esencja o ciemnym kolorze była podstawą jej smaku. Tak było i tak pozostało w pamięci, tego się nie zapomina.

 Marcin Bartłomiej Olszewski herbu Kościesza

17 listopada roku Pańskiego 2009 

Kobyłka

Historia opowiedziana niedawno przez W.P. Mioduszewskiego herbu Ostoja z Olszewa. Drzewiej Olszewo posiadało grodzenia z wysokich drewnianych palisad, z dwoma bramami wjazdowymi. W nocy strażnicy z pochodniami strzegli snu kobiet i dzieci przed wilkami, najazdami wrogów, band złodziejskich. Raz się zdarzyło, gdy banda koniokradów ukradła Mioduszewskim kobyłkę. Szukano jej wszędy, aż kilka wiosek dalej znaleziono w obejściu – jak się okazało – herszta bandy. Ów zdybany na przywłaszczeniu odrzekł ku właścicielowi konia – To jak pilnujesz bydła i koni?

Marcin Bartłomiej Olszewski herbu Kościesza

14 września roku Pańskiego 2008

Baron von Bock

Mama opowiedziała mi kiedyś o pewnym grobie na warszawskich Powązkach. Razem ze swoją babcią po mieczu Felicją de domo Woyciechowską, primo voto Wiśniewską odwiedzały wspólnie ten grób. Dzisiaj już go nie ma, ale osoba w nim niegdyś pochowana budzi moją ciekawość – baron von Bock, wuj wspomnianej prababci Felicji Wiśniewskiej. Postać dla mnie nieznana i zagadkowa, kolejny argument do prowadzenia dalszych badań nad dziejami rodów.

Marcin Bartłomiej Olszewski herbu Kościesza

2 września roku Pańskiego 2008

Medalion

Historię o Królowej Polski, żonie Jana III Sobieskiego Marii Kazimierze d’Arquien, Marysieńce, opowiedziała mi mama. Rzecz miała mieć miejsce na ulicy Miodowej w Warszawie. Pewnej nocy ktoś załomotał kołatką do wrót klasztoru Ojców Kapucynów. Gdy brat furtian podbiegł czym prędzej by je otworzyć – ujrzał trumnę. Przy niej nie było nikogo. Po otwarciu trumny zakonnik ujrzał zmarłą niedawno Królową Marysieńkę. W jej ustach spoczywał medalion, ten sam który zmarłą wieńczył po tuż śmierci we Francji. Mama powiedziała mi wtedy – Królowa bardzo kochała Polskę, stąd jej marzeniem było tu pozostać. Ktoś spełnił jej wolę.

Marcin Bartłomiej Olszewski herbu Kościesza

2 września roku Pańskiego 2008