Po długim milczeniu nowy zbiór wierszy po tytułem Rajzer. Słowo Rajzer to spolszczona wersja niemieckiego die Reise (podróż), reisen (podróżować). U nas w moich rodzinnych po mieczu stronach w pasie ziemi pomiędzy Łapami a Ostrołęką (Sokoły, Jamiołki – Piotrowięta) rajzerem jest ten co jeździ, podróżuje, odwiedza, jak ja na wakacje, bądź w wolnym czasie do rodziny.
Każdy z nas podąża w sobie tylko znanym kierunku. Każdego z nas niesie. Mojego pradziadka Teofila przeniosło z Olszewa – Przyborowa do Jamiołk, dziadka Czesława przez Klusy, Ełk, Łomżę – pod Warszawę, mojego tatę spod Warszawy do Warszawy, mnie z Warszawy pod Warszawę. To w linii prostej – a ilu nas Olszewskich było co poszli dalej na północy wschód? Podlasie, Litwa, Białoruś? Rajzery.
Stąd rajzerstwo zapisane mamy w duszy. Wiecznie w podróży za widokiem lepszej egzystencji, odpoczynkiem, zapachem pól, mleka.
Kategoria: Rajzer (2010 r.)
Rajzer
Przechodzę przez kładkę nad Śliną, pod „pastuchami”
Nie myślę o tym gdzie czas dnia i nocy zastanie
Mam 10 lat, przyjechałem w ziemie przodków
I tak mi już zostanie, w sercu bilet ku swoim
Tu ciepłe mleko z kożuchem i pajdą chleba
Zapach siana, szelest zawijanego sera w płótnie
Czasem papierówka, wiśnia, marchew z pola
Co daje ziemia, cieszy oczy, podniebienie
Od zagrody do zagrody z kijem chodzę, swój
Przedstawiam się grzecznie, kiwają głowami
„Babcia Jamiołkowska by się cieszyła”
Jestem, by dziękować za to … że jestem
Szukaj mamo, choć wieczór nastał we wsi
Powiedzieli, że jestem na racuchach
Pieczone jabłka, ciasto i bąble od pokrzyw
Warto zasypiać w śpiewie świerszczy
Bo każdy dzień jest przygodą
Mijając pola za oknem pociągu, czy samochodu
Idąc pieszo w skwarze, czy biegiem w deszczu
Zajdę do was, wy do mnie, jak Bóg przykazał
Pamiętać o swoich, żywych i umarłych
Jak o miejscach świętych, w religiach świata
Które za młodu powinieneś odwiedzić
Które w starszeństwie winieneś przekazywać
Z włosem siwym jako ostatnie odwiedzać
Mieć przed oczyma w chwilach ostatnich
Głód
Kiedyś
Szczypta soli, niejedna pomiędzy palcami
Kurki smażone. Tylko w wyobraźni
Wypity sos cytrynowy, ocet z ogórków
I chleb z masłem, ucztą potrzeby bytu
Teraz
Ból głowy, mroki w oczach, krwotok z nosa
Ale żyję dalej, jeszcze nie ten czas
By nie jeść już nic, z niczego
Jeszcze się najem, jeszcze się napatrzę
W mroku, żeby nikt nie usłyszał
Schodzę do Krainy zapachów i smaków
Wodzę wzrokiem po bogactwie
Szczęśliwy ten kto zje, bo przeżyje
Biorę to, jeszcze tamto i więcej
Bojąc się, że może już jutro nie będzie
Niech zostanie na talerzu, niech widzę
Jest. Jedzenie, na zapas
Na zawsze
Pozostał zwyczaj, gdy światło w lodówce
Wskazuje różności i brak decyzji
Kroję plastry cebuli jak niegdyś
Na chlebie z masłem. I szczyptą soli
Lot ku niebu
Deszcz płacze nad nami
Deszcz płacze nad Polakami
Uniesione skrzydła aniołów poniosły was
Ku ostatniej podróży
Potrzebowałeś Panie Boże komuniku
Z prezydentem, duchownymi, politykami, generałami?
Teraz Tobie będą służyć ku chwale Bożej
Jeżeli taka wola
Modlimy się we łzach, spoglądając w chmury
Ostatnie spojrzenie tęsknoty za wami
Zostają saluty, salwy armatnie
Pamięć ku drodze
Ku drodze ostatniej
Bo ty musisz
Nie dziecko, tej zabawki nie bierz z półki
Bo ty musisz mieć samochód sterowany
Choć byś nie chciał się tym bawić
Może dla mnie to ambicje
Może mnie to bawi?
Na zajęcia dodatkowe kalendarz rozpisany
24 na 24 masz być w życiu kimś, rozumiesz
Ja wiem, że to jest dla Ciebie przydatne
Ty jeszcze tego nie wiesz, dla swojego dobra
Od początku życia wiem lepiej co ważne w życiu
Jako autorytet z zerową punktacją błędów
Słuchaj się, a wyjdziesz na ludzi
Wstajesz i wiesz co robisz, chcesz czy nie chcesz
Dla twojego dobra
Jeżeli dostaniesz w dupę od życia
Bo masz tylko pokazaną jedną stronę
Trudno, takie jest życie, pamiętaj jednak
Bez laurów nie pokazuj się w domu
Spełniasz moje cele i marzenia
Jeżeli spotkamy się na pogrzebie
Bo rzucisz się w akcie desperacji pod pociąg
Po prostu uznam to za swoją porażkę
Zawiodłem się na tobie
A takie to dobre dziecko było
Pamięć
Noc przewraca z boku na bok myśli o przeszłości
Ognisko wielu bliskich żywot uśpione w popiele
Ciemność wzniesień grobów porośniętych chwastami
Rozpalam w duszy świeczkę pamięci
Na ziemskim padole w tylu miejscach oddaliście tchnienie
Salony miast, chaty wsi, bezkresne stepy wschodu
Niebo i krzyż na rozstaju dróg w ostatniej chwili takie same
Wszędzie
Zapada mrok zamykanych przez Boga oczu
Modlę się słowami nauczonymi przez was od wieków
„Wieczny odpoczynek racz im dać Panie”
Pierwsze krople deszczu łez na ścianie twarzy
Usta milczą, ramiona wasze w myślach mnie utulą
Kocham was i pamiętam jak mogę. Najprościej
Mama – 2010
Modlę się i przytulam do twych pukli włosów
Brakuje mi twego ciepła, brakuje mi naszych rozmów
Kiedyś. Zawsze
Jestem dzieckiem, ojcem
Twoim synem, mamo
Nauczyłaś mnie żyć, pokazałaś świat
Takim jaki jest i jacy są ludzie
Dałaś mi całą siebie
Ale ja już nie będę sobą
Bez Ciebie
Pamiętam, choć nie ma mnie przy grobie
Jestem duszą, oczami nad Twym ciałem
Bo dla mnie byłaś, jesteś i będziesz
Mamą swego dzieciaczka
Są i będą łzy, nie zatrzymam tego
Za wcześnie odjechałaś czarnym powozem
Bóg zabrał Cię do Krainy szczęścia
„Za zieloną barierką będzie Ci najlepiej”,
Zostałem sam