Kategoria: Lika (2017 r.)
Odległość
Pamięć o ojcu. Znicze palą się w sercu
Twój czasu brak. Masz inne sprawy?
Jestem na grobie. Szept modlitwy
Igła w skórze. Sam. Ciebie nie ma
Masz czas, by poprosić mnie o kasę
Chwila dla żyjących. Czy jestem fundacją?
Nie masz czasu dla tych, którzy odeszli?
Nie mam czasu dla Ciebie
Szacunek dla tych którzy dla są bliscy
W pamięci dusz. W kołdrze łez. Zawsze
Są z nami i mamy dla nich czas. W sercu
Czego nie dasz zmarłym, nie oczekuj od żywych
Noc i ból
Choroba. Wewnątrz ból.
Wyrzucone z ciała ciecze
Szum w uszach. Mrok
Pokrywa oczy. Posadzka
Chcę paść. Usta w krzyku
Wszystko jedno. Leżeć
Ustał ból. Znów na łóżku
Nie ma snu. Czekanie
Bez bólu na ból. Chwile
Słodkie. Bez cierpienia
Może to już koniec
Chcę zasnąć. Nadchodzi
Nie krzyczę, wyję. Boli
Co pięć, co dwadzieścia
Minut. Przerwy błogością
Marzę o zwykłym śnie
Tylko tyle
Bunt
Nie będzie rozmowy. Nigdy jej nie było
Próby głosu ścinane batogiem krzyku
Wyrokiem milczenie. Potem cisza i spokój
Przyklepać łopatą. Problemy w grobie
Twoja recepta na spory. Normalność?
Już jest w porządku. W Twojej ocenie
Bez prawa głosu mam to akceptować
Zdziwienie. Dlaczego się nie uśmiecham?
Nie sztuką grzebać za życia. On też czuje
Dany palec zjedzoną ręką. Bez kompromisu
W nurcie „zaufania” kontrola mojego życia
Jest dobrze, wtedy kiedy ty mi powiesz
Do następnego buntu na pokładzie
Milcząc wychodzę z krat Twej „wolności”
Każde z nas widzi ją na swój sposób
Lecz tylko ty masz prawo głosu, decyzji?
Unoszę głowę. Bunt się rozpoczął
Próżna Pani
Jestem w centrum uwagi
Markowanie pozornej pracy
Gdy oczy „góry” odchodzą
Świetnie się bawię. Czas płynie
„Nie mnie w biurze”, za biurkiem
Przerywam spotkanie „z racji spotkań”
W terenie spotkanie z pizzą. Bez oczu
Jest tak przyjemnie. I kilka godzin
Tu pogawędki, tam sms-y. Plotki
Ważniejsze niż konkretne sprawy
Sukcesem donos budzący zaufanie
Moja kontrola?, kontrolujmy innych
W toku spraw nie tak szybko dociec
Na jakim faktycznie” jestem etapie”
Sto powodów by wyjść wcześniej z biura
Nie ma mnie. Bawię się gdzie indziej
Spontaniczność
Czy ma znaczenie co będzie jutro
Gdy dzisiaj mogę biec do Ciebie
Blisko daleko, dniem, nocą
Nieważne. Chwila jest tylko jedna
Życie w radości, góry przenosisz
Czas tylko dla nas. Tutaj i teraz
Jutro mogą zgasnąć światła
Na zawsze. Póki żyjemy
Światło w nas
Uśmiech w spotkaniu, rozmowie
Milczeniu. Dzisiaj ten dzień
Gdy możemy być razem
Misio z prezentu wyciąga łapkę
Pod wieżą
Stoję pod wieżą. Ile można stać pod wieżą?
Nie jesteś „Julią na balkonie”. Jestem idiotą
Ty wiesz, że będę tak stał, bez czasu i wiary
Czekasz, badając moją cierpliwość. Na wieki
Jak myślisz. Ilu się zdobędzie. By tak stać?
Czekając na Twój znak. Szaleństwo w głowie
Koniecznie chcesz wiedzieć, jak kocham?
Cierpliwość połączona z obłędem. Czekam
Badasz moją wiarę i duszę, względem siebie
Wiesz, że Ciebie kocham, chcesz pewności
Skazany na niewolę serca. Mogę z kajdan
Opuścić wolę serca. Lub pozostać na miejscu
Chcesz człowieka, czy pomnik? Zdecyduj
Umrę, nie odejdę. Prochy gdzieś rozsyp
Wolisz czekać. Pozostaną kości. Życie
Ucieka do ram przeszłości. Koniec
Wilk
Wierność ukryta głęboko w sercu
Podążam za Tobą w górach i dolinach
Jeśli zechcesz. Tam gdzie spoczniesz
Będę czuwał. Na twym spokojem. Życiem
Czujne oczy, wierne oczy. Pysk z miłości
Liczy na Twe spojrzenie, gest. Nadzieję
Mógłbym zdechnąć u progu twoich stóp
Gdybyś tylko pozwoliła. Żyć obok siebie
Idę za Tobą. Gdziekolwiek chcesz. Zima
Wiosna. Lato, Jesień. Biegnę gdzie ślady
Tak jest, gdy krew, z krwi. Dusza z duszą
Kocham. Do szaleństwa kocham. I chcę
Biec, gdziekolwiek będziesz
Poranek
Budzę się, zrywam i już myślę o Tobie
Podając Ci w myślach śniadanie do łóżka
Kwiaty róży opadają na kołdrę. Z radości
Że jesteś. Podrzucam serce i duszę ku niebu
Kawa, śniadanie do łóżka. Codziennie Pani
By wskazać szacunek, miłość, uwielbienie
Budź się, by sprawić mi radość w sercu
Zjedz, pij, chcę być dobrym dla Ciebie
Otwierasz oczy, witasz nowy świat
Jestem obok, by Ci służyć na wieki
Nie pytaj dlaczego. Taki jest świat
Wierna dusza. Jedz, pij, jestem obok
Przy łóżku
Czuwam wiernie jak wilk na podłodze
Gdy śpisz, by mieć na uwadze Twój spokój
Miarowy oddech ciał, zaufania do siebie
Jestem tu po to. Byś zapewnić Ci sen
Odganiam złe chmury, burze i deszcze
Przyciągam słońce, ciepło promieni
Śpij i śnij o czym tylko chcesz, Czuwam
Ja mogę leżeć u stóp. Ważne byś ty
Mogła spać
Gdziekolwiek jesteś. Jestem przy łóżku
Szanuję Twój sen. Niech będzie spokojny
Gdy blask świtu na Twojej kołdrze. Radość
Spokój i sen. Anioł i dzień. Twój Anioł