Ciocia Marta Roratowska. Uczęszczając do przedszkola po raz pierwszy w życiu miałem przyjemność poznać siostrę rodzoną mojej babci Leokadii Żmudy (po kądzieli) – Martę Roratowską z domu Żmuda. Każde spotkanie z ciocią mojej mamy było czymś niezwykłym. Ciocia Roratowska była przed wojną właścicielką sklepu z kapeluszami w Siemianowicach Śląskich. Nie wiem dlaczego tam drogi zawiodły ciocię (rodzina Żmudów po mamie pochodzi z Mazur). W Warszawie mieszkała w kamienicy na ulicy Piotra Skargi (dzisiejszy Targówek), u schyłku życia w bloku na Bródnie z synową, wnuczką, jej mężem i prawnukiem. Zawsze śmiała się iż pierwszą wojnę światową przeżyła, drugą wojnę światową przeżyła, to i komunizm przeżyje. Ujmowała mimo starszego wieku nienaganną prezencją, kulturą, którą „zarażała” wszystkich. To ona sadzała mnie przed pianinem, cieszyła się, iż w wieku przedszkolnym uczęszczam do szkoły muzycznej. Zwracała uwagę na zasady kindersztuby przy stole i zapoznaniu towarzyskim (ukłon, pocałunek damy w rękę, dostawienie nogi). Bardzo wiele cioci Roratowskiej zawdzięczam. Kobieta XIX w. dla której świat współczesny PRL był prosty, pozbawiony szarmancji, z przewagą chamstwa. Bardzo Ci ciociu za wszystko dziękuję.
Marcin Bartłomiej Olszewski herbu Kościesza
21 luty roku Pańskiego 2010