Sen, spadam z okna zatrzymując się nad ziemią
Głośny stukot do drzwi, otwieram i boję się
Widząc nieznajomą Twarz, dlaczego nie mogę
Zrobić więcej niż umysł podpowiada
Blask świec, piwo, biegnę myślami
Do swego świata, z dala od codzienności
Na skrzydłach wyobraźni tworzę świat
Mój, którego nikt mi nie zabierze
Smutek nad Twoją chorobą, lęk o jutro
Chowany w duszy, modląc się o nasz świat
Uciekam w głąb, muszę wyjść byś mi nie uciekł
Boże … jeszcze nie teraz