Dzień wczesny za oknem autobusu
Sznur samochodów jadących gdziekolwiek
Noc już za nami została wspomnieniem
Mimo wszystko nadal ziewamy
Śpiący na stojąco trzymając się poręczy
W fotelach z nadzieją snu odzyskania
Podnosząc dłonie do ust, bo tam wciąż
Nadchodzi, nieubłaganie ziewanie
Że książka była ciekawa, za film, za pracę
By przedłużyć czas dnia przyjemności
Noc już daleko, jej śmiech w naszym gardle
Biegnie ku ustom które wciąż niewyspane
Z chichotem naiwności wychodzi na zewnątrz
Jak wypomnienie, jak głos sumienia
Gdy snu za mało, tak mało jak na czekanie
Na kolejne, nadchodzące ziewanie