Mama – 2010

Modlę się i przytulam do twych pukli włosów
Brakuje mi twego ciepła, brakuje mi naszych rozmów
Kiedyś. Zawsze
Jestem dzieckiem, ojcem
Twoim synem, mamo

 Nauczyłaś mnie żyć, pokazałaś świat
Takim jaki jest i jacy są ludzie
Dałaś mi całą siebie 
Ale ja już nie będę sobą
Bez Ciebie
 
Pamiętam, choć nie ma mnie przy grobie
Jestem duszą, oczami nad Twym ciałem
Bo dla mnie byłaś, jesteś i będziesz
Mamą swego dzieciaczka

 Są i będą łzy, nie zatrzymam tego
Za wcześnie odjechałaś czarnym powozem
Bóg zabrał Cię do Krainy szczęścia
„Za zieloną barierką będzie Ci najlepiej”,
Zostałem sam

Rajzer

Przechodzę przez kładkę nad Śliną, pod „pastuchami”
Nie myślę o tym gdzie czas dnia i nocy zastanie
Mam 10 lat, przyjechałem w ziemie przodków
I tak mi już zostanie, w sercu bilet ku swoim

Tu ciepłe mleko z kożuchem i pajdą chleba
Zapach siana, szelest zawijanego sera w płótnie
Czasem papierówka, wiśnia, marchew z pola
Co daje ziemia, cieszy oczy, podniebienie

Od zagrody do zagrody z kijem chodzę, swój
Przedstawiam się grzecznie, kiwają głowami
„Babcia Jamiołkowska by się cieszyła”
Jestem, by dziękować za to … że jestem

Szukaj mamo, choć wieczór nastał we wsi
Powiedzieli, że jestem na racuchach
Pieczone jabłka, ciasto i bąble od pokrzyw
Warto zasypiać w śpiewie świerszczy 

Bo każdy dzień jest przygodą
 
Mijając pola za oknem pociągu, czy samochodu
Idąc pieszo w skwarze, czy biegiem w deszczu
Zajdę do was, wy do mnie, jak Bóg przykazał
Pamiętać o swoich, żywych i umarłych

Jak o miejscach świętych, w religiach świata

Które za młodu powinieneś odwiedzić
Które w starszeństwie winieneś przekazywać
Z włosem siwym jako ostatnie odwiedzać
Mieć przed oczyma w chwilach ostatnich 

Rajzer – wstęp

Po długim milczeniu nowy zbiór wierszy po tytułem Rajzer. Słowo Rajzer to spolszczona wersja niemieckiego die Reise (podróż), reisen (podróżować). U nas w moich rodzinnych po mieczu stronach w pasie ziemi pomiędzy Łapami a Ostrołęką (Sokoły, Jamiołki – Piotrowięta) rajzerem jest ten co jeździ, podróżuje, odwiedza, jak ja na wakacje, bądź w wolnym czasie do rodziny.
Każdy z nas podąża w sobie tylko znanym kierunku. Każdego z nas niesie. Mojego pradziadka Teofila przeniosło z Olszewa – Przyborowa do Jamiołk, dziadka Czesława przez Klusy, Ełk, Łomżę – pod Warszawę, mojego tatę spod Warszawy do Warszawy, mnie z Warszawy pod Warszawę. To w linii prostej – a ilu nas Olszewskich było co poszli dalej na północy wschód? Podlasie, Litwa, Białoruś? Rajzery.
Stąd rajzerstwo zapisane mamy w duszy. Wiecznie w podróży za widokiem lepszej egzystencji, odpoczynkiem, zapachem pól, mleka.

Wyrocznia

Prawdopodobnie rządzisz całym królestwem
Majestat rzuca na kolana lud i sąsiadów
Ty na portretach, ustach bardów
Bóg dostawcą Twego rozumu

Ja operatorem

W sztuce elekcji nie ma przypadków
Ja Cię wybrałem, ja decyduję
Anioł Stróż każdej Twej myśli, pragnień
Wierzysz, w to, w co chcesz wierzyć

Boisz się, że ktoś się dowie?
O czym wiem, a za co lud by Cię wygnał?
Nie zrobisz nic wbrew Wytycznym
Z łaski Bożej wybrany, autorytet ludu

A myślami tylko przy swej egzystencji?

Miejsce dla ofiar pozostaw w Świątyni
Od pokoleń tak było jest i będzie
Masz potrzebę, idziesz do Wyroczni
Otrzymujesz wiarę w los swego istnienia

I składasz ofiarę. Siebie

Racja

Pretekst

Rzucony zarzut o winie

Najlepszą obroną jest atak

Podniesiony ton głosu

Pamięć zdarzeń wraca

Swoboda w doborze słów i ocen

Racja po naszej stronie

Mądrość i obiektywizm

Pozwala na osąd sytuacji

Szczególnie że sobie

Zawsze umiemy wybaczać

Słowa, ręce, gesty

Otwarty katalog argumentów

Za wszelką cenę

Być nie być zwyciężonym

Milczenie…

Łzy i smutek

Upór i honor

Zwycięstwo bez smaku

Kto pierwszy?

Każdy

Kto gotów poświęcić dumę

By porozmawiać

Aby wybaczyć

Poryw uniesień

Każdy człowiekiem

Każdy jest wrażliwy

Każdy ma dobroć

Pamiętaj

Mama

Mama (1950-2007)

Nie mogę przestać myśleć
Tak po prostu zamknąć drzwi przeszłości
Przez tyle lat byliśmy dla siebie wszystkim
Dzisiaj przez łzy modlę się. Patrząc na fotografie

Czarny powóz posłańców Świętego Michała
Podąża tam, gdzie mam cię nie szukać
W miejsce ciszy, spokoju i odpoczynku
Na łąkach Krainy Oczekujących

Zostałem sam

Świat skończył mieć jakikolwiek sens
Nic nie pomaga zapomnieć na chwilę
Trudno jest żyć, gdy światło życia gaśnie
Mamo


Poszukam Cię, gdy przyjdzie mój czas
Może zgodzisz się wtedy być moim przewodnikiem
Jak przez wszystkie lata wspólnego życia
Proszę Cię. Kocham

Kryjan

Pośród traw, dzikich pól rozbiwszy zagony pokrzyw
Zagryzając papierówką, marchwią, wiśnią
Biegnę przez swój i wasz od wieków świat
Namaszczony znamieniem “warszawiak” “Kryjan”

Na drzewie, na koniu, na wozie, przy krowie
Zawsze gdzieś u kogoś, by wiedzieć więcej
Szukajcie mnie, ja już na racuchach w końcu wsi
Kryjan! A gdzie ty był? Ja był u Janów

I zawsze jestem pamięcią

Ciepło mleka, zapach chleba, widok zwierząt
Już nie zobaczysz, już nie poczujesz
Ale babcia Jamiołkowska by się cieszyła!
I niech się cieszy, Kryjan nie zapomina!

  7 kwietnia 2009 r.

System

Wierzyłem w słuszność sprawy, przyznaję się do winy
Bezwolny tryb machiny, dziś kat jutro ofiarą się staje
Za co te medale i pochwały, skoro kochałem ideę?
Przecież wykonywałem tylko rozkazy

Walka my – oni, podchody ku sprawom i wypowiedziom
Kto się potknie w ich lub naszym szeregu?
Kto ma słabsze poparcie Wodza?
Tego godziny są policzone

Razy lecą z każdej strony
Nie ma czasu by pomyśleć 
Masz tylko powiedzieć, kto ci powiedział
Kto brał w tym udział i jesteś czysty

Naiwność nagradzamy “podziękowaniem”
“Odszedł na własną prośbę, był oddany sprawie”.
“Kolegów wzywa się w ważnej sprawie rodzinnej”
System “pochłania” własne dzieci

Od wieków

7 kwietnia 2009 r.

Jamiołki Piotrowięta

Za torami, przy wjeździe jest mały sklep
Na ławach gospodynie, gospodarze gwarzą
Od wieków się znamy, po trzykroć wyściskamy
Rysów czas nie zatrze, “Łomża” chłodzi krew

Od dzieciństwa obraz zapamiętany
Tu spółdzielnia, tam kładka, dalej przydrożny krzyż
Są rzeczy niezmienne jak ta czerń ziemi
W której pot pracy, krew walki obmywają łzy

….naszych matek, ocierane ukradkiem przy pożegnaniu

Złote dary ziemi kołyszą się na wietrze
W lesie głazy pamiętające czas walki o wolność
Dzieło Boga i człowieka, mała ojczyzna
Jestem tu zawsze. Gdziekolwiek jestem

Zamknięty w objęciach

Mógłbym sprzedać wszystko i rozdać ubogim
Stary zamek z ogrodem i kosztowności
Gdybyś tylko chciała
Za cenę jednego skinienia “chodź za mną”
Ty jednak wolisz, by wszystko pozostało
Na swoim miejscu
Byś mogła podpalić wodę w mojej fosie
Świętym ogniem miłości
Mógłbym malować twe portrety i pokazać je światu
Na wielkich galeriach być oklaskiwanym
Gdybyś tylko chciała
Z cenę skinienia “przybądź do mnie”
Ty jednak wolisz znając me talenta
Bym opisywał cię słowem, dla ciebie samej…
Byś mogła rzucać mi szaty swe
Jak pergamin na mą inspirację
Mógłbym chwalić cię muzyką
Dawać koncerty przed ogromem władców
Za cenę skinienia “oddaj mi siebie”
Ty jednak wolisz, bym śpiewał ci do ucha
A takt wystukiwał na twojej skórze
Byś mogła ustami przekazać mi nuty
W gorącym pocałunku
Bo istnieję już tylko dla ciebie
Z umową na wyłączność wypisaną na sercu
Odkąd zdobyłaś szturmem mój zamek
Jestem do twych usług Bogini!