Rozmowa z Tobą. Martwisz się o najbliższych Pocieszam Cię. Jedziemy pociągiem do Charkowa Obok nas jedzie jakaś kobieta. Wysiadamy wcześniej By zgubić ślad naszego celu podróży
Siedzę w budynku. To chyba Policja. Otwarta przestrzeń Aneks kuchenny. Do pokoju wchodzą zamaskowani Mężczyźni. Rajstopy na twarzach. Z nimi chłopiec Mają piły w ręku. W pierwszej części pokoju
Wrzask
Przestępcy odcinają policjantowi głowę piłą Krzyczę w myślach „Błagam, nie!” Podchodzą do mnie. Dają piłę do ręki Mam tak z nią siedzieć
Mały pokój. W przedpokoju boazeria. Krzesło Telewizor gra. Siadam na krześle. Wchodzisz do pokoju Zadowolona. Siadasz na mnie, twarzą na wprost Dużo mówisz. Nie słyszę o czym mówisz
Jestem zaskoczony sytuacją. Obejmujesz mnie Rękoma za szyję. Zaczynasz skakać siedząc na mnie Zaskoczony patrzę na telewizor, ścianę „Zaraz ktoś może wejść”. Jest mi przyjemnie
Wstajesz. Stoimy w przedpokoju. Ktoś otwiera Drzwi. Młodzi ludzie. Najemcy z sąsiedztwa Pytają się Ciebie po rosyjsku, czy wszystko w porządku Odpowiadasz z uśmiechem, że tak, jak najbardziej
Jestem w piwnicy. Dom to, czy gdzieś indziej? Za oknem wybuchy bomb lotniczych. Ostrzał artylerii Rosja napadła na Polskę. Nie wiem, czy czekać, biec Biegnę. Ludzie też biegną. Warszawa. Strach
Ognisko na Barbakanie w centrum stolicy miasta Europy Prośba o zaprzestanie i zgaszenie ognia. Rozejście się Gdy Strażnicy Teksasu już odjechali. Jest rewanż. Za uwagę Nikt nie będzie nam zwracał uwagi. Ogień na gabarytach
Niech płonie. W imię naszych zasad
Policja, straż pożarna. Mieszkańcy pobliskich kamienic Pożar zagrażający życiu i mieniu ludzi. Obłoki dymu Zemsta dokonana. Sprawców nie ma. Pozostały zgliszcza Podniesione głosy szukające winnych dookoła. Kozioł
Szukamy kozła ofiarnego. W imię naszych zasad
Przesłuchanie. Jak to było. Kto widział że podpalił? Czy domniemani sprawcy są znani z nazwiska? Jak daleko było ognisko od altany? Może od ogniska? Łatwo powiedzieć że ktoś podpalił. A dowody?
Nic nie widać na monitoringu. W imię naszych zasad
Kto rozpala ognisko w centrum miasta Europy Winien się przedstawić z imienia i nazwiska A ognisko rozpalać nieco dalej. Od altany. Ludzi By niczego nie podpalić. A tak każdy musi ……..
Lekkie ukłucie. Plaster na ramieniu Antidotum w organizmie. Dla ochrony Każdy z nas pragnie się obronić. Przeżyć Trudny czas by wrócić do normalności
Nie mam siły. Muszę spać. Mrok ciszy Późny wieczór. Wstaję poszukując zajęcia Nie mogę zasnąć. Zamknięte oczy do końca Walka po długim śnie, by zasnąć ponownie
Poranek. Śniadanie w sennej aurze. Zmęczenie Nie mamy siły funkcjonować. Ból ramienia Nie ustaje. Padam jak kłoda. Śpię bezwolnie Nie sen spokojny. Śpiączka. Kilkanaście godzin
Dzwonisz. Nie widzisz mnie. Lecz to, co mówię Jest pewne. Przerażające. Wzbudza zaufanie Przejmuję kontrolę nad Twoim strachem Zrób to, o co Cię proszę. Przekaż pieniądze
Boisz się. Wiem. Też bym się bał Chcę Ci pomóc. Tylko ja wiem jak Dam Ci instrukcję, nim będzie za późno Instrukcja. Gdzie i komu przekażesz
Chyba nie chcesz tego, by Cię okradli? Po to właśnie dzwonię. Jestem policjantem Wnuczkiem, kimkolwiek chcesz. Byś uwierzyła Oddaj wszystko co masz. Brak myśli
Noc przed starą chatą rodziny prababki Świerszcze grają bisy dla gwiazd, księżyca Tata śpi po spotkaniu z gospodarzami Ja wraz ze stadem żubrów słucham natury
W polu wyrwane marchwie bez konserwantów Karty papieru zapisywane szeptem wiatru Przy krzyżu przydrożnym modlitwa za przodków Biegam jak kiedyś. Jak mały Kryjan po nocy
Puszczone z łańcuchów psy szczekają. Krowy muczą Wilki budzą się do łowów w pobliskich lasach Nasz świat od wieku zasypia w ogniu pochodni słońca I budzi się odchylając ciemny płaszcz mroku nocy
Kilkanaście stron, kilkanaście wersów. Pianie koguta Dopalają się świece nad białym pergaminem prawdy Zmęczony, szalony, szczęśliwy, spontaniczny. Kryjan Nie siedzę. Biegnę przez Jamiołki-Piotrowięta
Jesteśmy naszym światem. Moje zdanie Nie znasz mnie, ale możemy się poznać Widuję Cię w przeróżnych sytuacjach życia Chcę być całością Twoich puzzli. Do końca dni
Znam Twój rozkład dnia. Zainteresowania. Kino W którym ja widzę, Ty aktorką mojego planu Moje listy wsuwane pod drzwi. Głuche telefony Napisy pod oknem i na masce samochodu. Jestem
Mam plan. Będziemy razem. Jesteśmy zgodni? Nie pytam. Stwierdzam. Wedle marzeń z Tobą Czy to nie piękne spotkać się na drodze? Nie znam Twoich planów na życie. Znam swoje
Dlaczego nie chcesz? Nie znasz mnie, jak ja Ciebie Nie możesz tak po prostu odrzucić mojej osoby Nie pozwolę Ci na to. Chcę dobrze dla Ciebie Nie rób czegoś czego mogłabyś żałować
Nie chcesz? Dobrze. Odejdę, lecz nie samotnie Nie możesz żyć beze mnie. Nie mogę żyć bez Ciebie Odchodzisz pierwsza. Zabrałaś mi serce. Ja Tobie duszę Nie ma Ciebie. Nie ma sensu życia dla mnie. Odchodzę
Pierwszy raz. Nic strasznego. Parę głębszych Szum w głowie. Jest dobrze, a nawet świetnie Wypita ciecz w Twoim ciele. Nie ma smakować Ma poniewierać na życzenie. Życzenie rozkazem
Jest moc. Jest wrażenie. Trudno zrezygnować Czy ja decyduję? Ty za mnie? Chcę więcej? Nie mam kontroli nad umysłem, ciałem? Mnie to nie dotyczy. To tamtych. Z marginesu
Stoję na półce. Sięgasz w miarę potrzeby Pij do dna. Odeśpisz. Mnie też miło wewnątrz Lekki umysł, słów swoboda. Świat wiruje wokół Sufit staje się podłogą. Ściany jedną masą bieli
Ból głowy o poranku. Rezygnujesz z pracy Brak siły, ruchy rąk. Złość. Leczysz „to” piwem Pustak kieszeń, wyrwany portfel. Sprzedajesz Wszystko. Puste ściany. Dalej. Za każdą cenę
Akceptujesz niewolę. Nie wyjdę bez końca Pijesz. Dla końca. Nie ma końca. Bez dna Nie pokarm, a ostatnia woda toaletowa Śmierdzisz z ręką po prośbie. W kradzieży
Samotność w pustym domu. Na moim sznurze Pan ktoś, potem nikt. Niczym Golum Tolkiena Wszystko jest dla ludzi, lecz każdy z nas inny I każdy z nas ma odrębną granicę