Potrzeba

Nie ma mnie. Gdy nie ma potrzeby
Nie żyję. Za życia. Od lat znajomości
Nie spytasz, co u mnie słychać
Masz sprawę. Dzwonisz. Jestem potrzebny

Możesz mnie nie znać lat kilkanaście
Słyszałeś jednak, że czymś się zajmuję
Gdybyś każdego miał pytać o zdrowie
Wystarczy pamiętać kto w czym przydatny

Nie ma potrzeby, nie ma rozmowy
Nie jestem człowiekiem, a pomocnikiem
Być żywym, gdy ty potrzebujesz
Znasz mnie. Bo mogę Ci pomóc.

Korzyść. Twój cel i potrzeba

Cierpliwość

Ostatnie spojrzenie, ciepło warg
Palce, ramiona, dotyku drżenie
Wychodzę. To nasze wychowanie
Bez wspólnej nocy ze zrozumieniem

Wszystko ma swoje miejsce i porę
Biel pościeli, śnieg pod butami
Tulisz poduszkę. Wracam do domu
Tęsknota, szczerość bez odległości

Daleko do domu. Do zaufania
Nie myślę o tym. Twoja decyzja
Zimno, zmęczenie. Siłą marzenia
Dwadzieścia, liczba kilometrów

Od ciebie w nocy do autobusu

Puławska na wizji. We śnie bez nazwy
Chodzę po brzuchu Twoim i duszy
Gdy drzwi swojego mieszkania zamknę
Będę u Ciebie. W myślach i głowie

Kolejny wieczór. Bez chwil liczenia
Języki splatają się wewnątrz gardeł
Wychodzę. Ty rękę wstrzymujesz
„Zostań. Byłeś cierpliwy. Czekałeś”

Ściany

Jesteś w uśmiechach, lustrze życzliwości
Myśl. Tak właśnie myśl. Jak patrzą na Ciebie
Na plecach szepty. Ściany dotykają Cię
Gdy jesteś za drzwiami. Lecz nigdy wprost

Nie ty malujesz barwy realiów. To sen
Każde kolejne słowo mozolną konstrukcją
Nie zdążysz zaprzeczyć. Ściany za drzwiami
Świat mówi za Ciebie. Szeptem za plecami

Wiedzą lepiej. Nauczyciele przekonań
Czyj racji most, ten w słuszność wierzy
Zaprzeczysz sobie, skrytykować? Nigdy
Inni w lustrach? O tak. Czas ocen i szczerości

Prawda ukryta poza Twoim wzrokiem
Ściany milczą. Czy można za to samo
Być skazanym wielokrotnie?
W oczach ścian ludzkich twarzy

Można, gdy nie widzisz

Sen

Noc. Powieki zamknęły dzień na klucz
Nie mamy jednak świadomości. Czy to już
Spokojny oddech z początku. Miarowy puls
To sen. Skąd wiesz? Przecież śnisz

Bezwolne nogi w teoretycznej rzeczywistości
Dzień, ulica. To jak sen? Ktoś goni nas
Ucieczka w nieznane. Bo nie wiem
Czy to faktycznie sen, czy życie

Nigdy nie zgadniesz po której stronie
Świata obecnie jesteś. Taka natura
Jeżeli fabuła spokojna, kontynuuj
Jeżeli nie. Pytanie, kiedy zrozumiesz?

Budząc się

Prawda

Znasz prawdę, chcesz jednak więcej
Ukrywam coś. Z pewnością to nie wszystko
To nie możliwie, bym tak po prostu
Był szczery. To zbyt idealne

I podejrzane

Mów prawdę. Odpowiadaj na wątpliwości
Przecież i tak zawsze będę w cieniu podejrzeń
Czy to że dzisiaj udzielę odpowiedzi
Nie oznacza, że jutro nie zadasz pytań?

Obawy. Lęki. A skąd wiesz czy w tej prawdzie
Którą się zaspokajasz, co chwila
Jest prawda, Jesteś w stanie uwierzyć?
Nie. Bo nigdy nie wierzysz

Do końca

Pokarm

Głodni, spragnieni, niewyspani
Dniem, nocą, karmimy się słowami
Ciepło liter pomiędzy ustami
Dotyk warg w wyrażeniach, zwrotach

Skrzydła listów na szybie, ekranie
Czymkolwiek, gdzie jedno zdanie
Otwiera drzwi duszy. Chaos
Bez względu na odległość

Zapach wspomnień, krótka wiadomość
Mapa ciał w kolejnych zdaniach na e-mailu
Jedzmy. Na poduszkach nocy. Bez końca
Bez talerzy, sztućców. W czcionkach prześcieradeł

Pokarm. Przy jednym stole w chmurach
Ważne zdania zawsze i wszędzie
Światło na ekranie, kolejna wiadomość
Przystawka. Serce i dusza czytają

Oczy jedzą

Poduszka

Chłód bieli poduszek na rękach drzew
Na brzuchach, nogach, zieleni dywanie
Zrzucone, jak wcześniej łzy deszczu. I dech.
Wiatru, którego tak przenikanie
Mrozi nas. Czy to niemoc w spaniu?
Czy sen niespokojny kogoś na górze
W granacie schodów, latarni księżyca
Gdzie w toni chmur poduszki różne
A spadek smuci lub tęczą zachwyca
Nastrojów grzmotem, humorem błyskawic
Ciepłem łez ze wzruszenia utkanych
Gdy śpisz, niebo milczy. Biel kołdry tylko
Wraz z niepokojem, puch zimy i deszcze
W zależności od ducha nastroju
Nie mogę zasnąć. A w rękach ręce
Drzew, co ukoją płomieniem
Światło na szybie. Płomień z komina
Topią się resztki poduszek drżeniem
Każdy z nas w różnych nastrojach zmian
Gdy źle, tak między nami. Pokażmy
Na górze, na dole. Nieważne gdzie
Gdzie związek wnętrza z poduszkami

Pani zmian nastrojów

Dlaczego taka jesteś?
Wchodzisz w organizm
Pustoszejesz wszystko
Zwalasz z nóg, z niemocą

Jesteś przyczyna i skutkiem
Czekasz aż przyjdę po antidotum
Wiesz, co jest bólem, tęsknotą
Świadoma monopolu na leki

Stoisz i milczysz, ja chcę więcej
Choroby na Ciebie, reanimacji
Dlaczego taka jesteś?
Pani zmian mych nastrojów

Nie napiszę nic

Nie napiszę dzisiaj nic
Zamykają się powieki bram
Przepraszam w milczeniu ścian
Czasem tak mam

Podnoszę się w ostatniej sile
By powiedzieć. To co czuję
Na bieli pergaminu. W słowach
Jestem. Czuję. Tak po prostu

Możesz powiedzieć „Odejdź”
Zamknę drzwi wspomnień na klucz
Nie zasnę sam. Będę jednak spał
W zmęczeniu. Z myślą o Tobie