Porada

W bieli gabinecie potrzeba diagnozy
„Nie palić, nie pić, odżywiać się zdrowo”
Przekaz na rzecz zdrowego trybu życia
Czy korzysta pacjent? Czy stosuje lekarz?

„To jest złe, to niedobre, nie rób tego tamtego”
Dobrych rad nigdy dosyć, pytanie jak radzący
Niewygodnie czuje się w sytuacji
Postępując odwrotnie. Względem tego co radził

Być przykładem, wzorem, uchronienie innych?
Przed błędami przeszłości własnej, czy mądrości wykazanie?
Nasze drugie dnoInnym radzimy, na czym sami nie lubimy być „złapani”

Najmniej krytyczni wobec samych siebie

Głazy

Ku pamięci żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych walczących na Podlasiu

Głazy pod lasem. Krew zastygła w trawie
Zniczem słońce, nad twarzami nieruchomych
Bez sztandarów, fanfar, werbli. Spoczywają
Ludzie, którzy stali się żołnierzami

Krzyki, płacz za drzwiami stodoły
Ból paznokci wyrwanych, nogi od stołka
Ogień nienawiści do tego, co tutejsze
Ziemię spalisz, ludzi, narodu nie złamiesz

Kwiat mundurów feldgrau, gwiazd czerwonych
Orłów, które na wschodzie zgubiły swą koronę
Na ziemi. Bliżej Boga i rachunku sumienia
„Gott mit uns”? Miejcie Boga w sercu

Wiatr nuci pieśni z ognisk między drzewami
Głaszcząc głazy bez nazwisk, stopni, patosu
Pseudonimy. Kto wiedział z rodziny,
Ten wie … do dzisiaj … pamięć pozostaje.

dziadkowi Czesławowi Olszewskiemu, żołnierzowi NSZ, wiersz ten dedykuję ….

Ciemność

Kartki papieru, cień dłoni piszącej słowa
Blask świecy na twarzy, w myślach skupienie
Nie patrzę w duszy cierpienie
Widzę, to co sprawi mi bicie serca

Radio na baterie nuci dobrą muzykę
Ciepły oddech mamy za ścianą
A ja nie patrząc na jutrzejsze lekcje
Zdobywam szczęście w fantazji słowach

Marzenia o wielkiej miłości gdzieś w duszy
Błąkają się w korytarzach wielkiej nadziei
Skąpany w nurcie „Dumas’a” i „Popiołów”
Odrabiam lekcje …. na pograniczu światów

Kroki bladego świtu tuż za oknem
Oczy w pół przymknięte ze zmęczenia
Ważne jest cieszyć się każdą chwilą
Śpię. A może to był sen?

Podwórze

Społeczność kamienicy widzi wszystko
Oczy w oknach, uszy na klatkach schodowych
Kto, z kim, gdzie i dlaczego, nasłuch i obserwacja
To nie jest reality show, to rzeczywistość

Masz samochód? Z pewnością źle parkujesz
Remont w domu? Powodujesz katastrofę budowlaną
Ważne pozwolenia? Za dużo hałasu i gruzu!
Ja nie mam lepiej, ty też mieć nie będziesz

Pod trójką zawsze alkoholowe libacje
Nie ma ich tam? Ale przecież zawsze mogą być!
Nie wieszaj niczego na balkonie, co w tonie złym
Nie wychodź. „O wyszedł, siedzi, pewnie nie pracuje!”

Goście? Bądź pewien zostaną ocenieni
Za uśmiech, ubiór, sposób zachowania
Parkowany samochód, słowem za całokształt
„I wie Pani, ona na noc została, wstyd i skaranie”

„Kochanica, lub  na kocią łapę żyją”

Nikt Ci wprost nie powie na podwórzu, co złego
Oczy, uszy, oraz szepty będą zawsze za plecami
Nie przekraczasz prawa, to czyjeś widzi mi się
Moralność kamienicy, każdy przeciwko każdemu 

Bocznica

Życie na odległość, może tak jest lepiej
Może powody wpływem na stan sytuacji
Milczę. Nie odzywam się
Siedząc na bocznicy zdarzeń

Czas naprawdę nie ma znaczenia
Biegnie. I co z tego. Tego nie uniknę
Nie kalendarz, bieżący zapis daty
Wczoraj. O decyzji na jutro, pojutrze

Nie ma ran, spalonych łąk, łez
Może tylko żal, gdzieś w korytarzu duszy
Czas biegnie dalej, nawet na bocznicy
Wsiadam, kasuję bilet

Ku nowej trasie życia

Terytorium

Wsiadam na siłę, wytwarzam powierzchnię
Zawsze jest miejsce, ja też muszę jechać
Koniecznie tym środkiem komunikacji
Stoję w drzwiach nie wiedząc

Czemu się nie domykają

Na schodach, progu, bo tak mi wygodnie
Siadam, okrążany tłumem próbujących przejść
Może wsiąść lub wysiąść
Nieważne. Siedzę 

Na pierwszym siedzeniu, na drugim one
Moje rzeczy wyznaczające terytorium
Siedząc po lewej na dwuosobowym miejscu
Mam nadzieję … iż nikt nie przedrze się
Do miejsca przy oknie

To moje terytorium

    Marcin Bartłomiej Olszewski

1986

Wieczne wspomnienia z wizyty w rodzinnych stronach, w wieku 10 lat, w dialekcie łomżyńskim.

Był tam, gdzie od wieków żyli
Derlał na wozie, gdy kunie w płoty
Kryjan, w oczach babć i Walerii z nieba
Latoś lochał z plajzdrem na pokrzywy

Ne pomałyj, kedy ziemia woła !!!!!

Krzyż na rozdrożu, głazy z krwią w polu
Jede na utos, w nocy na racuchy

Jamel patrzy

O tako, ało, w dzień i nocą
Wsio dla nas, wsio Janoju !!!!

Ku chwale gabinetów

Leżysz we mgle spowitej kłębami dymu armat
Oczy już zamknięte, R.I.P. wypowiedziane
Medal i awans wspomnieniem o Tobie
W przemowie, o słusznej postawie i sprawie

Oklaski, modlitwa, spełniony czyn wobec ojczyzny
Mimo że nikt nas nie napadł, Twe szczątki daleko
Masz swoje pięć minut na mowie pogrzebowej
Na ustach wszystkich, po śmierci

Inna forma Celebryty
Podpisy ważnych tego świata, pakt zobowiązuje
Gabinet, garnitur, decyzja
Jedziesz by walczyć o „demokrację”

Jesteś już daleko

Łzy bliskich nie wyschną, bo tak trzeba
Już między aniołami, w szeregu ku piekłu
Przynajmniej wiesz ku komu wznoszą miecze
Ty nie musisz

Płomień zniczy majaczy w oczach
Zapamiętany uśmiech Twój na fotografiach
Byłeś jednym z nas, walcząc tylko dlatego
Bo taki jest układ

Patriotyzm rzeczą chwalebną, gdy wróg u granic
Wiara, nadzieja w niepodległość od setek lat
Dzisiaj nie z kim, po co, a dlaczego

Ojczyzna?

Ku chwale gabinetów

Kultura

Witając nieznajomych „Dzień dobry” na ulicy
Uznają za kretyna lub akwizytora
Lecz jeśli „kurwa” ktoś rzuci
To „nowy” czas kultury

Zapomnieć o proszę, przepraszam, dziękuję?
Nie, lecz archaizm passe, dziś liczy się „charakter”
„Mam w bibliotece wiele ksiąg o wychowaniu”
Smoking, białe kruki. Wszystkim pokazywałem

Jestem lepszy, niż cham ze wsi, żul z bruku
Moje „kurwa” na salonach to jak koniak przy winie
Tanim, bo straciło wartość, wraz z upływem czasu
Mam klasę, pełen luz, uśmiechy w koło

Mam klasę, bo sam w to uwierzyłem

Swego czasu antypatia wobec ludzi ze wsi
Że to chamy, prostaki, kłos w dowodzie, słoma w butach
Miejmy takich za prostotę, z których pracy chleb jemy
Z godnością wobec ziemi, szacunkiem wobec ludzi

Od tych, którzy choćby milion kursów zaliczyli
Protokołów zachowania, zawsze będą kopią
Nieudolną człowieka odzianego choćby ładnie
Nadrabiany prostak, prostakiem pozostanie

Wychowanie, jakiekolwiek z domu wynosimy
Brak autorytetów?, naturalność wystarczy
Książki nie wystarczą, bo będziemy tylko lalką
Błaznem, udającym kogoś innego